Weekend i tym razem minął nam poza domem. W dodatku pogoda była tak cudna, że nie chciało się wracać. Najpierw Festiwal, gdzie o mało nie dostałam oczopląsu od tych wszystkich przydasi, do których od razu pałałam miłością tak silną, że nie rzadko nie umiałam się im oprzeć, wydając ostatnie zaskórniaki. Było nas tam tak wiele, że nie dałam rady ogarnąć wszystkich wzrokiem i myślami. Część twarzy oczywiście znana - to "wariatki" z najbliższego sąsiedztwa :D Udało mi się poznać kilka nowych osób, kolejną część miałam wrażenie, że świetnie rozpoznaje, ale z nie wszystkimi miałam okazję zamienić słowo. Dziewczyny dziękuję za miłe spotkanie :* A Rydii za zaległą nagrodę - serdecznie dziękuję, wszystko cudne :D


A na deser popołudniowy spacer wzdłuż Wisły, złocące się w słońcu liście - któż z nas nie kocha takiej jesieni.


Same zobaczcie kogo jeszcze udało nam się spotkać :D