Weekend i tym razem minął nam poza domem. W dodatku pogoda była tak cudna, że nie chciało się wracać. Najpierw Festiwal, gdzie o mało nie dostałam oczopląsu od tych wszystkich przydasi, do których od razu pałałam miłością tak silną, że nie rzadko nie umiałam się im oprzeć, wydając ostatnie zaskórniaki. Było nas tam tak wiele, że nie dałam rady ogarnąć wszystkich wzrokiem i myślami. Część twarzy oczywiście znana - to "wariatki" z najbliższego sąsiedztwa :D Udało mi się poznać kilka nowych osób, kolejną część miałam wrażenie, że świetnie rozpoznaje, ale z nie wszystkimi miałam okazję zamienić słowo. Dziewczyny dziękuję za miłe spotkanie :* A Rydii za zaległą nagrodę - serdecznie dziękuję, wszystko cudne :D
A na deser popołudniowy spacer wzdłuż Wisły, złocące się w słońcu liście - któż z nas nie kocha takiej jesieni.
Same zobaczcie kogo jeszcze udało nam się spotkać :D
Przecudne dziecko, takie fajne pultynki ;)(policzki) i wielkie oczy. Tę fotkę z liśćmi w rączce tylko oscrapować!
OdpowiedzUsuńZlotowych wrażeń zazdroszczę :)
Hej Rosalko,
OdpowiedzUsuńnie poznałyśmy się na festiwalu, ale chociaż możesz mnie zobaczyć na pierwszym zdjęciu cha cha cha (w pomarańczowym turbanie na główce ;-), obok mnie - patrząc z lewej to Peninia, a tyłem odwrócona w krótkich włosach to Brises). Córcia cudowna!
Pozdrawiam serdecznie :-D
Ale masz śliczną córeczkę, urocza!!!
OdpowiedzUsuńA na festiwalu i ja byłam:-) Ale przy takiej ilości osób i beż plakietek, trudno się było zorientować i rozpoznawać:-) Pozdrawiam Cię
spotkanie powinno być przy okrągłym stole i z identyfikatorami koniecznie- też Cię nie znalazłam w tym tłumie:(
OdpowiedzUsuńa byłam prawie od początku do prawie końca
my również się nie poznałyśmy, no identyfikatory konieczne, tylko że ja z moją ślepotą i tak zanim doczytam..ehhh :/
OdpowiedzUsuń