Jeśli miałabym się zastanowić za co lubię jesień, to właściwie mogłabym wymienić trzy elementy:
Po pierwsze za kolory. Lubię jak mieni się ferią żółci i czerwoności, jak koloruje drzewa jesiennym pędzlem i oddala się Bóg wie gdzie.
Po drugie za długie wieczory, gdy nie chce mi się wychodzić z domu, a wszystko czego potrzebuje to kilka godzin spędzonych kreatywnie ze swoim szpargałami lub książką.
Po trzecie za możliwość przypomnienia sobie, że wszystko przemija, jak pory roku, jak te liście spadające z drzew. I że być może każdy z nas ma inną drogę, jedni bardziej ekspresową, inny górską, wyboistą. Jedni jadą limuzyną i popijają szampana, a inni stoją w zatłoczonym autobusie. Wszyscy jednak zmierzamy dokładnie w tym samym kierunku.