Czas się kurczy i właściwie nie wiadomo co mu powiedzieć, żeby wreszcie przestał nas gonić i deptać nam po piętach. Czuje jego ciągły podmuch. Wystarczy, że lekko zawieje w plecy, a czuję się zmuszona witać nowy dzień, choć tak bardzo chciałam zostać jeszcze w łóżku.
Jedynie on potrafi tak bez ustanku, bez wytchnienia iść przed siebie. Ja przysiadam czasem na ławce, patrzę w niebo i tylko gdy nie widzę pędzących chmur wydaje mi się, że czas na chwilę staje i całuje mnie w piegowate czoło promieniami słońca.
Dziś witam jesień w kolorach złota. Czas spadających liści, deszczowych momentów i siedzenia pod ciepłym kocem. Czasem spod niego wychodzę, siadam przy stole i dłubię.
Czasem - to takie względne słowo. Dla mnie znaczy coraz rzadziej.