U mnie wciąż temat zaproszeń komunijnych, w znanym wam wzorze. Kwiatki na szydełku zrobiłam sama i to chyba najbardziej pracochłonny element całej układanki.
Ten papier - "Warm Rain" marki Piątek Trzynastego - wyeksploatowałam do końca. W ostatnich dniach szukałam go po sieci, niestety jest nie do dostania. Zrobiłam z niego szereg zaproszeń, które tak bardzo się spodobały, że wciąż jestem proszona o powtórzenie wzoru właśnie na tym papierze. Tu jednak wykorzystałam go do kartki ślubnej. Z moimi ulubionymi kwiatkami.
Skuszona przez maj1309 i zainspirowana jej pięknymi pracami, postanowiłam spróbować stworzyć swoje własne ateciaki. Muszę przyznać, że to chyba moje pierwsze prawdziwe tego typu formy, choć mam wrażenie, że lata temu ich próbowałam. Dopiero się w tej formie odnajduje, szukam pomysłów. Jestem pewna, że przyjdą niespodziewanie.
Powstał na warsztatach z Gurianą w Katowicach. Wpadłam w jakiś trans i prawie go wtedy skończyłam. Jest całkowicie w moim stylu, taki jaki kocham. Być może dlatego powstawał z taką łatwością. W takich albumach nie liczy się dokładność i skrupulatność. Najważniejsze jest łączenie technik, misz-masz, mały bałagan papierowy i surowcowy. Był bandaż i tkanina sari, były elementy metalowe, tytki po herbacie, wosk, farby, stemple i metalowe ozdoby. Dużo wymieniać.
W ostatnim czasie szukam równowagi. Odnajduje ją w pewnych schematach dnia, drobnych przyjemnościach oraz w dążeniu do prostoty i minimalizmu. To daje mi spokój i poczucie bezpieczeństwa. Męczy mnie przesyt - formy, przedmiotów, dźwięków. Możecie sobie wyobrazić jak w tym dążeniu do spokoju i uporządkowaniu własnego świata działa na mnie twórczy bałagan. Z jednej strony ciężko usiąść do kreatywnych prac mając przed oczami cały bałagan, który potem zostawię. Z drugiej strony, każde kilkadziesiąt minut w moich papierach działa na mnie kojąco i jest okazją do posprzątania małej części moich "przydasi". Świadomość tego, że nie wiem gdzie co mam, jest przerażająca. Czasem odnajduję rzeczy, które kupiłam kilka lat temu :) Szukam sposobu na uporządkowanie tej sfery mojego życia, bo czuje, że czasem jest to dla mnie dość męczące. Zwłaszcza, że moje prace powstają nie w zapleczu pięknie urządzonej pracowni, w miejscu tylko na scrapowanie, ale w salonie, na stole gdzie jemy, pracujemy i czasem odrabiamy lekcje.