W mojej głowie jest jakaś pustka. Staram się już nie włączać telewizora, nie myśleć, nie analizować, nie mielić w myślach, nie składać - rozkładać ze słów zasłyszanych, przeczytanych analiz, wygłoszonych opinii, wyszeptanego płaczu.. Stało się... Niestety... I nic tego nie zmieni. Czy poznamy winnych, czy kogoś osądzimy pośmiertnie, nawet jeśli wyciągniemy wnioski - nikt nie zmartwychwstanie, nie wstanie nagle z grobu.
Nie umiem już o tym myśleć, czytanie kupionych gazet zostawiam na potem. Nie umiem już żyć w tym dramacie, w czarno-białych kolorach. Boli i boleć nie przestanie. Nie umiem już myśleć o ludziach, z których zostały szczątki, z których zostały kawałki, części. O ludziach, którzy mieli marzenia, plany, dzieci, kredyty, otwarty notes na biurku, niedokończoną książkę, zarezerwowany bilet do kina i plany na wakacje. Nie umiem myśleć o nich wszystkich - tak samo o oficjelach państwowych, świeckich i duchowych, jak i o pilotach, stewardesach i funkcjonariuszach BORu...
W zadumie śledzę świat, nasze małe - wielkie kroki: w słońcu, deszczu, burzy. Nasze drobne - wielkie życiowe sprawy, bo jakoś żyć trzeba, bo świat się nie zatrzymał, nie stanął pokracznie, nie dał nam więcej czasu, trwa niezmiennie z wszystkimi ziemskimi sprawami, co rano trzeba wstać, umyć zęby, nastawić wodę na herbatę, zrobić dzieciom obiad, wyprawić ich do szkoły, poczytać bajkę na dobranoc.
Dostaliśmy niespodziewany wielki - mały reset, zbiorowy "delete" - który każdy przeżywa na swój osobisty sposób.
Pieknie to napisalas ... :**
OdpowiedzUsuńdokladnie - jakos zyc dalej trzeba, choc tak trudno wyjsc z tego smutku ... uciszyc ten galop mysli w sobie ... :(
sciskam mocno :*
Piękna refleksja, Rozalio, bardzo taktowna, bardzo na miejscu ...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Te sobotnie wydarzenia nie uczyniły we mnie pustki i strachu, wręcz przeciwnie, głód modlitwy i jeszcze większe pragnienie Boga, i poczucie dużej odpowiedzialności za Polskę i to jakim ja jestem człowiekiem i obywatelem. Mam wielką radość i zadumę jednocześnie, ból również, który jest jeszcze większy gdy czytam i widzę jak niektórzy nie wiedzą dokąd iść, gdzie zanieść swój ból i cierpienie, gdzie wypełnić tą pustkę.
OdpowiedzUsuńTrzeba czytać mądre książki, słuchać mądrych ludzi, bardzo często się spowiadać choć są opory i za każdym razem jakiś strach przed konfesjonałem, Szatan nie śpi i zrobi wszystko żeby małymi niezauważalnymi kroczkami nas odwieźć od dobra. Gdyby Szatan działał radykalnie, byśmy od niego uciekali, a przecież nie o to mu chodzi.
Ci ludzie już doszli co celu, wykonali to co mieli wykonać i oddali życie za Polskę, po to byśmy my i świat mogli się nawracać, niesamowita i jakże cenna to ofiara.
Pozdrawiam i zapewniam o modlitewnej pamięci wszystkich, których spotykam tu na blogach.
dokładnie Rosalko, dokładnie...
OdpowiedzUsuńPięknie to napisałaś!
OdpowiedzUsuńDear Rosaliaa,
OdpowiedzUsuńBeautifully expressed, considering Google needed to translate.
In many ways I feel there are similarities to 9/11 and what America felt. The hurt for the Polish people will linger for years to come, much of it will turn to bitterness and anger.
There will obviously be also the political fall out and I sincerely hope Russia will keep out of it.
In the meantime, I hope the nation will put aside their differences to rebuild and heal.
May you find peace in your heart . . .
Egmont
ty zawsze potrafiłaś mądrze pisać! cieszę się, że masz swoje miejsce na dg.pl na felietony!
OdpowiedzUsuńa to co powyższe dokładnie oddaje stan mojego ducha na tą/tę chwilę...
dziękuje :*